Sunday, April 26, 2009

Chrześcijanie w Europie.

Chrześcijanie w Europie.

"Przyjmijmy świadomość odpowiedzialności za budowanie Europy" - to apel grupy chrześcijan, nazywających się "Christiani per l'Europa" ("Chrześcijanie dla Europy"), wystosowany w marcu br. przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Inicjatywa ta, łącząca chrześcijańskie organizacje z 13 krajów europejskich, kieruje wezwanie do "obywateli Europy", zachęcając do "przezwyciężenia kryzysu i wyzwań naszego czasu, aby uczynić Europę bardziej zjednoczoną, bardziej solidarną i bardziej otwartą na świat".

Sygnatariusze apelu wiedzą, że "żyjemy w czasach bardzo trudnych", ale "Ewangelia, wraz z tradycjami, które przyjmują jej wyznawcy, proponuje interpretację znaków czasu, która zachęca nas do zmiany życia, aby umożliwić nadejście społeczeństwa bardziej ludzkiego i bardziej troszczącego się o pomyślność wszystkich". W apelu czytamy też, że "tylko Europa zjednoczona może dać odpowiedź na aktualne wyzwania, aktualizując swoje głębokie wartości: solidarności, sprawiedliwości i pokoju. Jest więc rzeczą konieczną uświadomić sobie naszą odpowiedzialność w procesie budowania Europy".
Sygnatariusze apelu pragną, aby traktat lizboński został przyjęty i wprowadzony w życie, i twierdzą, że "jakkolwiek w traktacie nie powiedziano o chrześcijańskich korzeniach Europy", to przyjęto pozytywnie twierdzenia pochodzące z inspiracji chrześcijańskiej. W ten sposób "traktat eksponuje godność ludzką jako pierwszą wśród wartości Europy, przed wolnością, demokracją i równością". W obliczu faktu globalizacji apel wzywa do podjęcia reform ekonomicznych w duchu solidarności. Jeśli chodzi o problem ekologiczny (zmiany klimatyczne itp.), należy budować Europę "uwzględniającą szacunek dla przyszłych pokoleń". "Jako chrześcijanie - stwierdzają sygnatariusze - wierzymy, że stworzenie zostało powierzone człowiekowi przez Boga i my jesteśmy jedynie tymi, którzy 'administrują' i używają odpowiedzialnie". Ze względu na kryzys demograficzny wzywają Europę do przyjęcia postawy wspaniałomyślności. Pojawiają się jeszcze raz postulaty ekonomiczne, a na końcu wraca główne hasło apelu - budować Europę "pokoju i sprawiedliwości", Europę "otwartą wobec przyszłych pokoleń, bardziej wspaniałomyślną".
Nieco wcześniejszy tekst pochodzący z tego samego środowiska1 przypomina pokrótce genezę tej "inicjatywy" i podaje środowiska, z których pochodzą członkowie grupy. Jest to głównie środowisko Tygodni Społecznych Francji, niemieckiego Katholikentagu, Akcji Katolickiej Hiszpanii, podobnie - Austrii, środowisko uczelni katolickich Ukrainy, Słowacji, Chorwacji. Z Polski jest reprezentowane wydawnictwo "Znak" i Klub Inteligencji Katolickiej.
W tym tekście z 2007 roku nigdzie nie ma wyraźnego odwołania się do chrześcijaństwa lub Ewangelii. Całość jest utrzymana w duchu "nieszkodliwego" humanizmu, który na pewno musiał pochodzić z inspiracji chrześcijańskiej. Może świadczyć o tym choćby zdanie, stwierdzające, że "Wartości, w które wierzymy: poszanowanie osoby, wolność, solidarność, demokracja, sprawiedliwość, skłaniają nas do tego, by umieścić człowieka w sercu europejskiego projektu ekonomicznego i politycznego". O religii jest mowa jedynie w kategoriach kulturowych. Czytamy w punkcie 3 manifestu: "Europa powinna stać się wzorem (modelem), jeśli chodzi o współżycie ludzi różnych kultur i religii. W świecie zglobalizowanym społeczności europejskie są zachęcane, aby otworzyły się na inne kultury i inne religie różne od własnej. Unia Europejska powinna zająć postawę wobec nowych rzeczywistości, na przykład popierając dialog międzykulturowy i międzyreligijny, w świadomości, że ten dialog jest pożyteczny nie tylko dla zapewnienia pokojowego współżycia, ale także dla wzbogacenia samego projektu europejskiego".

Co mogą chrześcijanie
Taki apel, zredagowany przez chrześcijan, w pierwszym rzędzie jest na pewno skierowany do chrześcijan mieszkających w Europie. Kiedy się czyta takie teksty, robi się trochę smutno, że chrześcijanie nie mają nic własnego, oryginalnego do zrobienia w Europie, tylko się włączyć w realizację "projektu Europy", popierać traktat lizboński, budować pokój (to już kiedyś było...), sprawiedliwość i solidarność. Te "wartości", które podkreślono w apelu, oczywiście pochodzą z ducha i klimatu chrześcijaństwa, ale odkąd Europa przestała być chrześcijańska (ściślej, Unia Europejska przestała być chrześcijańska), sposób rozumienia tych wartości uległ zmianie i stały się one pięknymi hasłami, nieznajdującymi przełożenia na konkretne życie. A to konkretne życie, w którym weryfikują się tak zwane "wartości", to jest przede wszystkim życie rodzin, życie konkretnych ludzi tworzących rodzinę lub szukających dróg do niej jak do portu. Ale Europa wymiera i nie pomaga sama zachęta do "wspaniałomyślności" zawarta w apelu. Wspaniałomyślność może wtedy stać się fundamentem czynu, kiedy jest wsparta o głębszy fundament świadomości: o wiarę, nadzieję i miłość, zrodzoną z Ewangelii. Chrześcijanie powinni oświecić socjologów, demografów i innych specjalistów na temat przyczyn kryzysu i pozwolić im wyjść z zamkniętego kręgu formułek niczego nie wyjaśniających. Taki skądinąd wybitny specjalista jak Fran?ois Dumont, usiłując wyjaśnić "pierwszą przyczynę spadku demograficznego", odwołuje się do "głębokich przemian, jakim podlegała rodzina od lat sześćdziesiątych". Usiłuje więc wyjaśnić pewne zjawiska społeczne przez inne zjawiska społeczne, rozmijając się dokładnie z "przyczyną", której rzekomo szukał2. Dopiero Benedykt XVI zwróci uwagę na przyczynę, którą jest odrzucenie prawa moralnego, czyli prawa Bożego (5 kwietnia 2008 r.). Tymczasem Europa przeżywa głęboki kryzys niszczący wszystkie elementy konstytucji rodziny. Spada gwałtownie ilość zawieranych małżeństw, ludzie żenią się późno, co 30 sekund rozpada się jedno małżeństwo przez rozwód, co 25 sekund umiera jedno dziecko zamordowane przez aborcję. Wskutek rozwodów 21 milionów dzieci w ciągu ostatnich 25 lat znalazło się poza rodziną. Dokument "Nowe strategie Unii Europejskiej w sprawie promocji par i małżeństwa" twierdzi, że "wysoka cyfra rozwodów w Unii Europejskiej powinna poważnie zaniepokoić polityków".

Polityka przeciw rodzinie
Ale właśnie politycy najmniej się tym przejmują. Mimo iż Powszechna Deklaracja Praw Człowieka (1948) potwierdziła, że "rodzina jest naturalną i fundamentalną komórką społeczeństwa i ma prawo do ochrony ze strony społeczeństwa i państwa" (art. 16, 3), polityka europejska rozwija się dokładnie w przeciwnym kierunku. "Nie mówi się o prawach i odpowiedzialności rodziny jako takiej, lecz tylko o prawach i odpowiedzialności jednostek w rodzinie. W konsekwencji prawo pozytywne odrzuca pojęcie odpowiedzialności rodziny i tym samym nie uznaje jej roli społecznej. Po drugie, rodzina zostaje zrównana z wszelkiego rodzaju dowolnymi związkami osób kierujących się swoimi gustami i zainteresowaniami. Pojęcie rodziny staje się czymś nieokreślonym. Nadto prawodawstwo uważa rodzinę za spadek po historii, ale nie jako instytucję, która należy do przyszłości. Ogranicza się coraz bardziej formy pomocy socjalnej dla rodziny opartej na małżeństwie, natomiast otacza się opieką rozpowszechniające się coraz bardziej innego typu związki i formy współżycia"3. Co więcej, 12 art. Europejskiej Karty Praw Człowieka, mówiąc o prawie do zawierania małżeństwa i prawie do zakładania rodziny, nie definiuje ani małżeństwa, ani rodziny, otwierając możliwość swobodnej interpretacji tych związków. De facto szereg państw przewiduje formy instytucjonalne dla legalizacji związków tej samej płci. Przewiduje się także prawo adopcji dla pojedynczych osób (single) i par homoseksualnych4.

"Zasługi" Europy
Kiedy Stany Zjednoczone wycofały się z finansowania pewnych inicjatyw antyrodzinnych, Unia Europejska okazała się gorliwa w popieraniu ograniczenia urodzeń przez aborcję, sterylizację, programy antykoncepcyjne w krajach ubogich na świecie. W debacie parlamentarnej dotyczącej praw człowieka w świecie w 2003 r. stwierdzono, że "od roku 1994 Komisja Europejska stała się jednym z ważniejszych partnerów podejmujących działania (pomoc) w zakresie potrzeb zdrowia reprodukcyjnego w krajach rozwijających się (...) W tym okresie przeznaczyliśmy ponad 655 milionów euro jako pomoc w zakresie planowania rodziny na potrzeby zdrowia reprodukcyjnego, bezpiecznego macierzyństwa, na walkę z HIV/AIDS i na politykę demograficzną"5.
Parlament Europejski zatwierdził w 2002 roku rezolucję, w której "poleca wziąć w obronę zdrowie i prawa reprodukcyjne kobiety", domaga się legalizacji aborcji i "dostępności" tego "zabiegu" dla wszystkich. 16 kwietnia 2008 r. Rada Europy zatwierdziła rezolucję, w której zachęca 47 państw, aby, gdzie jest to konieczne, przestawiły swoje ustawodawstwo w sposób gwarantujący kobietom "prawo dostępu do aborcji bezpiecznej i legalnej"6. W związku z decyzją, na mocy której aborcja staje się "prawem", zachodzi konieczność usunięcia przeszkód dla realizacji tego prawa - a taką "przeszkodą" jest między innymi "sprzeciw sumienia", którym bronią się lekarze nieuznający "prawa" do zabijania. Rezolucja Parlamentu Europejskiego 8 lutego 1994 r. ogłosiła "równość praw" związków homoseksualnych i zażądała od państw członkowskich usunięcia przeszkód prawnych dla wdrożenia w życie tego prawa. Tym samym otwiera się droga do adopcji przez "pary" homoseksualne. Rezolucja z 16 marca 2000 r. Parlamentu Europejskiego domaga się od państw członkowskich, by "zagwarantowały rodzinom 'jednoosobowym' (monoparentali), także parom niezaślubionym oraz parom homoseksualnym, równouprawnienie z rodziną tradycyjną w dziedzinie praw finansowych (podatkowych), spadkowych i praw socjalnych". Rezolucja z 4 września 2003 roku wyraźnie przyznaje homoseksualistom prawo adopcji7. Wiele faktów na temat kryzysu rodziny, z dokładnymi wykresami statystycznymi, zawiera raport Instytutu Polityki Rodziny pt. "Ewolucja rodziny w Europie, 2008"8.

Europa bez moralności
Benedykt XVI na posiedzeniu plenarnym Papieskiej Akademii Nauk Społecznych 28 kwietnia 2006 r. stwierdził, że poza wszelkimi przyczynami natury społecznej, ekonomicznej i kulturalnej, "ostateczne powody [klęski demograficznej] mają charakter moralny i duchowy; wiążą się z niepokojącą utratą wiary, nadziei i miłości. Aby wydawać na świat dzieci, trzeba, aby 'eros' skoncentrowany na sobie, otworzył się na twórczą 'agape', zakorzenioną we wspaniałomyślności i nacechowaną zaufaniem do przyszłości. Z samej swej natury miłość spogląda ku wieczności. Być może brak miłości twórczej i otwartej ku nadziei jest powodem, dla którego wiele par nie zawiera małżeństwa i może wyjaśnia, dlaczego tyle małżeństw się załamuje i dlaczego znacząco spadają wskaźniki dzietności"9.
3 kwietnia 2009 r. zarówno Radio Watykańskie, jak i agencja Zenit doniosły o sensacyjnym wystąpieniu parlamentu belgijskiego, który podjął uchwałę wzywającą rząd do oficjalnego protestu wobec Ojca Świętego Benedykta XVI z powodu jego wypowiedzi na temat metod zapobiegania epidemii AIDS. Uchwała parlamentu belgijskiego świadczy przynajmniej o trzech rzeczach: po pierwsze o tym, że parlamentarzyści w tym kraju nie mają się czym zajmować i dlatego kontrolują wypowiedzi i działania Papieża; po drugie, że zupełnie nie zrozumieli sensu wypowiedzi Benedykta XVI; a po trzecie, że normy etyczne odnoszące się do dziedziny płci są im zupełnie nieznane, z tego powodu cała ich mądrość życiowa i poczucie honoru człowieczego zamykają się w prezerwatywie. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek wysokie ciało polityczne popełniło taką gafę. Ciśnie się na usta zdanie św. Pawła z Listu do Rzymian (1, 22): "Podając się za mądrych, stali się głupimi". Niezwykłą uprzejmość okazali biskupi belgijscy, którzy z szacunkiem odnieśli się do demokratycznej decyzji władzy, ubolewając tylko nad zawartością treściową uchwały. Jest w tym pewna przesada, gdyż uchwała parlamentu nie miała nic wspólnego z demokracją, ponieważ była zasadniczym przekroczeniem kompetencji przysługującej parlamentowi. Nie ma też żadnej podstawy prawnej, aby parlament belgijski wykonywał kontrolę nad działalnością Głowy Kościoła, zwłaszcza jeśli ta działalność dotyczy spraw ściśle moralnych; a parlament udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że "nie ma nic wspólnego z moralnością".

"Otwórzcie drzwi Chrystusowi"
Manifest "Chrześcijan dla Europy" zachęca do dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego. Taka zachęta jest uzasadniona, kiedy wskutek globalizacji jednostki ludzkie czują się zagubione i dopiero poszukują swojej tożsamości poprzez kontakt z pewnymi ośrodkami kulturowymi czy religijnymi. Ale w Europie jeszcze działa instytucja Kościoła, hierarchia, duszpasterstwo, grupy religijne: nic na ten temat nie ma w manifeście. Wygląda na to, że chrześcijanie mają się czuć rozsypani w diasporze i pogubieni w masie anonimowej i areligijnej, poszukując punktu oparcia. Chrześcijanie mają wiele do zrobienia w Europie właśnie jako chrześcijanie: mają bronić świętości życia, świętości małżeństwa i rodziny, mają głosić Ewangelię temu spoganiałemu światu. Radio Watykańskie 4 kwietnia br. przytoczyło wypowiedź abp. Fisichelliego, który stwierdził na spotkaniu z dziennikarzami, że "katolicy nie są obywatelami drugiej kategorii i mają prawo zabierać głos, nie narażając się na bezpodstawną krytykę". Zwrócił też uwagę na fakt, że "episkopat Włoch jest dziś zmuszony do publicznych wystąpień w kwestiach etycznych dyskutowanych przez polityków bardziej niż wówczas, gdy istniała we Włoszech partia o inspiracji katolickiej". Tym bardziej Papież musi zabierać głos na tematy etyczne, zwłaszcza że w wielu kręgach kulturowych panuje pod tym względem przerażająca ignorancja. W Europie jest coraz więcej pogan z wyboru, pogan czy raczej formalnych apostatów, jak ci, którzy domagają się oficjalnie, by "unieważniono ich chrzest". Tych zorganizowanych apostatów jest podobno 100 00010. Mają miejsce fakty świadczące o tym, że na różnych szczeblach społeczeństwa toczy się walka z chrześcijaństwem i panuje słabo skrywana nietolerancja, a nawet wrogość wobec wszelkich otwartych przejawów wiary i pobożności. Pamiętamy ów typowy przypadek usunięcia pielęgniarki z pracy dlatego tylko, że obiecała chorej, iż się za nią pomodli. Albo przypadek odebrania licencji na prowadzenie domu dziecka z powodu ujawnienia przekonań katolickich.
A na naszym polskim podwórku? Jak wygląda dialog między władzą a chrześcijanami - to widać w niekończącej się serii szykan i nieustannego nękania o. Tadeusza Rydzyka i w niekończących się próbach, by kłamstwem i podstępem zdyskredytować, a w końcu zniszczyć jego dzieło, Radio Maryja i inne inicjatywy naukowe i pedagogiczne. Komu i dlaczego przeszkadza o. Rydzyk, w kraju, gdzie rzekomo jest wolność i demokracja? Albo komu przeszkadza wolność słowa, na przykładzie książki Pawła Zyzaka, na którą rzucili się politycy jak stado wilków na bezbronnego baranka, tylko dlatego, że pan Zyzak powiedział prawdę?
A więc co z tą Europą? Najpierw trzeba wybrać posłów, którzy nie będą się bali mówić prawdy i bronić najbardziej zagrożonych wartości: rodziny, suwerenności narodu, chrześcijańskiej tożsamości Europy, a zwłaszcza Polski, całego dziedzictwa kulturowego dwutysiącletniej tradycji Europy budowanej świętością, heroizmem, ascezą, ofiarą. Trzeba obalić traktat lizboński i nie opowiadać się za tymi dokumentami, które mają być podstawą totalitarnej organizacji europejskiego superpaństwa. Trzeba unieważnić wszystkie ustawy, rezolucje, deklaracje i instrukcje, które zmuszają państwa do niszczenia własnych podstaw prawnych i własnej kultury oraz własnej tożsamości; należy z powrotem potwierdzić słuszne prawa mające swój fundament w Dekalogu i Ewangelii. Trzeba wrócić do zupełnie zaniedbanej adhortacji Jana Pawła II "Ecclesia in Europa" i wziąć sobie do serca to, co tam jest napisane, choćby na stronie 91: "Przyszłość cywilizacji europejskiej zależy w znacznej mierze od stanowczej obrony i promowania wartości życia, stanowiących rdzeń jej kulturowego dziedzictwa; chodzi bowiem o przywrócenie Europie jej prawdziwej godności, związanej z tym, że jest ona miejscem, gdzie uznaje się niezrównaną godność każdej osoby ludzkiej" (EiE 96). Należy także zapamiętać to, co wcześniej powiedział Papież, że jedynie Jezus Chrystus zna plan Boży wobec ludzkości i ma moc go realizować. "Jedynie Jezus Chrystus bierze zapieczętowaną księgę (por. Ap 5, 6-7); tylko On jest 'godzien wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć' (Ap 5, 9). Tylko Jezus bowiem jest w stanie objawić i urzeczywistnić zawarty w niej Boży projekt. Człowiek sam, swoim wysiłkiem, nie jest w stanie nadać sensu historii i jej kolejom; życie pozostaje pozbawione nadziei, jedynie Syn Boży jest w stanie rozproszyć ciemności i wskazać drogę" (EiE 44). A w manifeście "Chrześcijan dla Europy" ani razu nie wymieniono imienia Jezusa Chrystusa. Czyżby zapomnieli, jak miał na imię Syn Maryi?

No comments: