Tuesday, July 8, 2008

Irena Sendler Polish Catholic - safe 2500 jewish lifes during the World War II

Irena Sendler Polish Catholic - safe 2500 jewish lifes during the World War II

In 2001, Uniontown, KS students first met Irena Sendler, a Polish social worker who saved 2500 Jewish children from the Nazis during the holocaust. Few in the world knew about Sendler's work until the Kansas students wrote the play "Life in a Jar". Sendler died on May 12, 2008 at the age of 98.
Irena Sendler (aka Irena Sendlerowa) was a member of Zegota, the clandestine Polish Rescue Organization, who, at great risk, rescued 2,500 Jewish children from the Warsaw Ghetto and placed them with Christian families.

She buried jars containing their real and assumed names in the garden, so that they could be one day learn the names of their biological families after the war.

Several Uniontown, Kansas [USA] students researched the story of Irena Sendler and decided that they would like to find Sendler's grave. To their surprise the students discovered that Sendler was still alive and that was living in a nursing home in Warsaw, confined to a wheelchair. The brutal torture by the Gestapo had taken its toll, but never once did she reveal the names.

And so they started corresponding, with a Polish ornithologist at the university in Kansas City as their translator. The students decided to write a play about Sendlerowa.

The play "Life in a Jar" debuted last February during their history class, followed by performances in rural churches, schools and nursing homes in Kansas and Missouri. Many in the audience were touched by the story, including a Jewish history teacher. He invited the student actors out to a restaurant, and asked them if they had a wish.

Yes -- they wanted to meet Sendlerowa in person. Several days later, he sent a check to the Uniontown school for six and a half thousand dollars he had collected from his Jewish friends, with only two conditions: that they give Sendlerowa a big hug from him, and after they return, to tell him everything that happened in Warsaw.

At a synagogue in the suburbs of Kansas City, on April 25 of this year, the Jewish teacher addressed a gathering of 250 people.

"How many people did Oscar Schindler save? A thousand. Irena Sendlerowa rescued two and a half thousand. Did you see a film about her?" he asked the audience, introducing the play. "Life in a jar" is only ten minutes long, as required for the student history olympics.

There are four roles. Sendlerowa tries to convince a reluctant Jewish mother in the ghetto to trust her with her child. Afterwards, she writes the child's name on a card and places it in a jar, burying it in the garden. The play won the history olympics in Kansas, but did not qualify for the national finals in Washington, DC. However, the four students presented their play in New York, it was filmed for a local channel, and C-Span and NPR showed interest. Their own lives and perspectives were changed by the play.
A real hero - Witold Pilecki - A Volunteer for Auschwitz

Ochotnik do Auschwitz/Volunteer for Auschwitz - W. Pilecki

Witold Pilecki was born in Poland in 1901. When the German Army invaded the country in September, 1939, Pilecki joined the Tajna Armia Polska, the Secret Polish Army.

When Pilecki discovered the existence of Auschwitz, he suggested a plan to his senior officers. Pilecki argued he should get himself arrested and sent to the concentration camp. He would then send out reports of what was happening in the camp. Pilecki would also explore the possibility of organizing a mass break-out.

Pilecki's colonel eventually agreed and after securing a false identity as Tomasz Serafinski, he arranged to be arrested in September, 1940. As expected he was sent to Auschwitz where he became prisoner 4,859. His work consisted of building more huts to hold the increased numbers of prisoners.

Pilecki soon discovered the brutality of the Schutz Staffeinel (SS) guards. When one man managed to escape on 28th October 1940, all the prisoners were forced to stand at attention on the parade-ground from noon till nine in the evening. Anyone who moved was shot and over 200 prisoners died of exposure. Pilecki was able to send reports back to the Tajna Armia Polska explaining how the Germans were treating their prisoners. This information was then sent to the foreign office in London.

In 1942 Pilecki discovered that new windowless concrete huts were being built with nozzles in their ceilings. Soon afterwards he heard that that prisoners were being herded into these huts and that the nozzles were being used to feed cyanide gas into the building. Afterwards the bodies were taken to the building next door where they were cremated.

Pilecki got this information to the Tajna Armia Polska who passed it onto the British foreign office. This information was then passed on to the governments of other Allied countries. However, most people who saw the reports refused to believe them and dismissed the stories as attempts by the Poles to manipulate the military strategy of the Allies.

In the autumn of 1942, Jozef Cyrankiewicz, a member of the Polish Communist Party, was sent to Auschwitz. Pilecki and Cyrankiewicz worked closely together in organizing a mass breakout. By the end of 1942 they had a group of 500 ready to try and overthrow their guards.

Four of the inmates escaped on their own on 29th December, 1942. One of these men, a dentist called Kuczbara, was caught and interrogated by the Gestapo. Kuczbara was one of the leaders of Pilecki's group and so when he heard the news he realized that it would be only a matter of time before the SS realized that he had been organizing these escape attempts.

Pilecki had already arranged his escape route and after feigning typhus, he escaped from the hospital on 24th April, 1943. After hiding in the local forest, Pilecki reached his unit of the Tajna Armia Polska on 2nd May. He returned to normal duties and fought during the Warsaw Uprising in the summer of 1944. Although captured by the German Army he was eventually released by Allied troops in April, 1945.

After the Second World War Pilecki went to live in Poland.The Polish Secret Police had him executed in 1948. It is believed that this was a result of his anti-communist activities

General Stefan Grot-Rowecki
RODZINA I NAJBLIŻSI
Rodzice:
Stefan Augustyn Leon Rowecki (urzędnik Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego)
Zofia Michalina z Chrzanowskich

Rodzeństwo:
brat Stanisław /1901-1993/ ()adwokat, doradca prawny Komendy Głównej ZWZ-AK, działacz ZBoWiDu po wojnie)

Rodzice chrzestni:
Piotr Chrzanowski (sztabskapitan carskiej gwardii w Petersburgu)
Kazimiera Chrzanowska

Żony:
1. Sabina Halina z domu Paszkowska (od 1920 r.)
2. Eugenia z domu Borzychowska (primo voto Fedorowicz) (od 1932; od 1940 w separacji)

Potomstwo:
córka Irena, po mężu Mielczarska /1921-2002/

Do góry
DZIECIŃSTWO I LATA MŁODOŚCI

Stefan to imię męskie pochodzenia greckiego (Stefanos). Wywodzi się od słowa oznaczającego "znak zwycięstwa".

Stefan Rowecki przyszedł na świat 25.XII.1885; w dzieciństwie mieszkał z rodzicami i bratem przy ul. Kaliskiej (dziś Słowackiego, nad księgarnią) w Piotrkowie Trybunalskim. Na chrzcie, jako drugie otrzymał imię Paweł. Tradycje niepodległościowe w rodzinie Stefana Roweckiego, zwłaszcza po kądzieli, były chlubne i zawsze żywe. Pradziadek jego - Paweł Chrzanowski - walczył u boku Napoleona w Legii Nadwiślańskiej, a dziadek - Damian Chrzanowski - w powstaniu styczniowym za co był skazany na więzienie i konfiskatę majątku.

Matka pielęgnowała pamięć o bohaterskich przodkach i Stefan niejednokrotnie mógł słuchać o ich walce o niepodległość Polski. Czystej wody patriotyzmem mógł więc przesiąkać od najmłodszych lat. Nie powinno więc dziwić, że do najbardziej ulubionych jego zabaw należały wojny z udziałem drewnianych żołnierzyków oraz brawurowe szarże na koniku na biegunach. Nieco starszy już Stefan uzbrajał swoich kolegów w kije, ćwiczył z nimi musztrę i dowodził w wiekopomnych bitwach przeciwko okolicznym krzakom i drzewom.

Wkrótce, w 1906 r. kres beztroskim zabawom przyniosła szkoła. Stefan Rowecki uczęszczał w Piotrkowie do prywatnego gimnazjum założonego przez inż. Narcyza Jacobsona. Specjalnie sumiennym uczniem nie był; raz nawet udało mu się zostać na drugi rok w tej samej klasie. Jak wspomina nauczyciel Roweckiego, był on zbyt energicznym i spragnionym czynu dzieckiem, aby szkoła ze swą naczelną cechą jaką jest siedzenie mogła mieć nań jakiś wpływ (w związku z tym petardy, pinezki podkładane komuś na krzesło czy tablica posmarowana smalcem były codzienną prozą stefanowego życia szkolnego). Przyszły wódz AK dobrze sobie radził z przedmiotami ścisłymi, wykazywał za to spory antytalent do języków obcych.

Oprócz tego w czasie wolnym często spotykał się ze swoimi kolegami i w ramach samokształcenia zajmowali się historią, geografią i literaturą Polski (trzeba pamiętać, że był to jeszcze czas zaborów). Uwielbiali czytać, zwłaszcza książki o Indianach, dziewiętnastowiecznych powstańcach, konfederatach barskich itp.; oprócz tego lubił Rowecki wieszczów: wielokrotnie więc powracał do trzeciej części "Dziadów", "Reduty Ordona", "Kordiana" czy "Ksiąg Narodu i Pielgrzymstwa Polskiego". Poza tym odbywał z kolegami niekończące się dyskusje na niezmiernie ważne tematy znaczków pocztowych oraz minionych potańcówek - jedne i drugie były w owym czasie istotną częścią ich życia.

Czasy gimnazjalne to dla Stefana Roweckiego również okres pierwszych kroków narodowo-wyzwoleńczych. Na przełomie roku 1907/08 wykonał on śmiały zamach na patrol kozaków rzucając... petardę pod nogi koni. Winowajca został ledwo co wybroniony, ale cała awantura i tak zakończyła się sporą grzywną, którą stroskani rodzice musieli zapłacić. Stefan darzył niesłabnącą pogardą Polaków uczęszczających do rosyjskiego gimnazjum i sprzyjają zaborcy; pomyłkę jaką tym samym popełniają próbował Rowecki wyperswadować im za pomocą solidnych kopniaków, celnie wymierzonych ciosów pięścią, sztachet od płotów, kamieni żenionych z szybami domów "łamistrajków" i podobnie subtelnych metod. Często były to jego indywidualne występy, ale jeszcze częściej walczył ramię w ramię z kolegami z "Petu" (młodzieżowej organizacji niepodległościowej), a potem z "Zarzewia" (organizacji również o charakterze niepodległościowym, ale znacznie bardziej militarnym niż "Pet"). Jako starszy chłopiec - na przełomie 1911/12 r. - wstąpił do Polskich Drużyn Strzeleckim, gdzie przyjął pierwszy z wielu w swoim życiu pseudonim: "Radecki".

Możliwość wyładowania swojej energii oraz ciągot wojskowo-patriotycznych odnalazł Stefan Rowecki w skautingu, który w tym okresie zaczął powoli docierać na polskie ziemie. Na pierwszych kartach historii harcerstwa tuż za nazwiskiem twórcy polskiej wersji skautingu - Andrzeja Małkowskiego (nb. też członka "Zarzewia")- pojawia się w 1911 r. nazwisko Roweckiego, który wiosną tego roku założył zastęp skautowy w rodzinnym Piotrkowie Trybunalskim pierwszy w tym mieście i jeden z pierwszych na ziemiach polskich. Zastęp został zresztą wkrótce zwizytowany przez Andrzeja Małkowskiego i uzyskał pozytywną opinię.

Chłopcy z zastępu kształtowali swoje charaktery, dbali o tężyznę fizyczną, ćwiczyli się w technikach terenoznawstwa, pierwszej pomocy i innych oraz podejmowali rozmaite działania na rzecz mieszkańców miasta. Skauci piotrkowscy pod wodzą Roweckiego zorganizowali też dość spektakularną akcję w 1913 r. Rok ten był świętowany jako 300 rocznica panowania dynastii Romanowych; z tej okazji i w Piotrkowie przygotowano stosowne dekoracje, które miały uświetnić obchody. Przygotowane girlandy, chorągiewki, lampiony itp. złożono przy jednym z rosyjskich urzędów w oczekiwaniu na montaż następnego dnia. Rocznicowe obchody piotrkowskie miały jednak skromniejszy wymiar niż planowano, ponieważ w nocy ktoś oblał ozdoby naftą i podpalił, a na urzędzie gubernialnym czyjaś twórcza ręka napisała "Precz z Romanowymi"... Sprawców zamieszania nigdy nie wykryto. A skauci z zastępu Stefana Roweckiego mieli powód do dumy z udanej akcji dywersyjnej.

Coraz gorsze wyniki w nauce oraz pogłębiająca się krucjata przeciwko łamistrajkom nie mogły Roweckiemu wróżyć dobrze na przyszłość. Tak też się stało: po kolejnej bójce z uczniami rosyjskiego gimnazjum Stefan został zmuszony do opuszczenia szkoły w 1912 r. Ferie zimowe 1912/13 r. (3-25.I.) spędził w galicyjskiej Rabce na odbywającym się tam kursie instruktorskim, z którego powrócił jako podoficer Polskich Drużyn Strzeleckich. 8.II. stanął na czele zorganizowanego przez siebie zastępu szkolnego. Jako instruktor PDS specjalizował się w fortyfikacjach, umocnieniach polowych oraz materiałach wybuchowych.

Jesienią roku 1913 przeprowadził się Stefan Rowecki do Warszawy, gdzie zamieszkał u swojego wuja Damiana Chrzanowskiego przy ul. Smolnej. Przeprowadzka wynikła z podjęcia nauki w Szkole Mechaniczno - Technicznej im. H. Wawelberga i S. Rotwanda, na Wydziale Elektrycznym. Jako ciekawostkę można wspomnieć, że młody Rowecki uczył się rysunku technicznego od Eligiusza Niewiadomskiego - człowieka, który w 1922 r. zdobył wątpliwą sławę jako morderca prezydenta G. Narutowicza.

"Radecki" nie zaprzestał jednak w stolicy swojej działalności skautowej i drużyniackiej: nadal uczestniczył w zbiórkach i kursach (służbowo wchodził teraz w skład Warszawskiej Kompanii Polskich Drużyn Strzeleckich), a w połowie 1914 r. wizytował drużynę w Kielcach (wygłosił tam m.in. gawędę pt. "Dowódca i dowodzony przez niego oddział w wojsku polskim"). Zbyt zaangażowany w przygotowania do walki o niepodległość Polski, a zupełnie nie zaangażowany w przygotowania do dorosłego życia, osiemnastoletni Rowecki rozpoczął wakacje 1914 roku z przykrą świadomością, że będzie musiał zostać na drugi rok w tej samej klasie. Kiedy rodzice dowiedzieli się o tym zabronili mu dalszej działalności w powyższych organizacjach i nie pozwolili jechać na zbliżający się kurs instruktorski PDS.

Działając wbrew woli ojca i matki, Stefan pożyczył pieniądze i przekradając się przez granicę koło miejscowości Szyce k/Ojcowa wyruszył na kurs, który miał odbyć się w Nowym Sączu (komendantem kursu był Michał Żymierski, późniejszy marszałek PRL). Młody, zbuntowany skaut-drużyniak miał wrócić w rodzinne strony już w wolnej ojczyźnie jako oficer Wojska Polskiego.

Do góry
I. WOJNA ŚWIATOWA
Kłopoty Stefana Roweckiego z repetowaniem szkoły okazały się drobiazgiem wobec faktu, że w trakcie trwania kursu wybuchła wojna, którą historia miała potem nazwać Wielką lub pierwszą światową. Tym samym spełniły się modlitwy Polaków o wojnę między zaborcami oraz broń i orły narodowe. Na rozkaz Komendanta Piłsudskiego kursanci, jak i tysiące młodych podobnych sobie ludzi, podążyli by wstąpić do Legionów. Nowosądeccy kursanci zameldowali się do służby w krakowskich Oleandrach 2.VIII.1914. Co prawda Rowecki nie zakwalifikował się do słynnej Kompanii Kadrowej, ale na front ruszył tuż za nią, dzień później bo 7.VIII.1914.

Stefan Rowecki rozpoczął swoją 30-letnią karierę wojskową jako dowódca pierwszej sekcji pierwszego plutonu pierwszej kompanii V. batalionu. Potem został dowódcą tego plutonu przekształconego w pluton zwiadu. Pierwszy raz w boju znalazł się w potyczce pod Ostrowcami 19/20.IX.1914. Kolejne boje były pod Anielinem i Laskami (21-26.X.1914), pod Krzywopłotami (16-19.XI.1914), Marcinkowicami, Łowczówkiem (22-27.XII.1914).W uznaniu zasług, w grudniu 1914 otrzymał Rowecki nominację na stopień podporucznika.

Również od grudnia 1914 r. dowodził pierwszym plutonem pierwszej kompanii 5 pułku piechoty I. Brygady Legionów. W 1915 r. został adiutantem dowódcy I. bataliony 5 pułku piechoty Legionów. W legionowych bojach Rowecki stawał odważnie i walecznie, czego efektem były m.in. trzy rany odniesione w boju - za postawę w czasie walk i odniesione rany został po wojnie odznaczony Krzyżem Walecznych (był uprawniony do noszenia nad KW wstęgi w kolorach Virtuti Militari z trzema białymi gwiazdami - symbolami trzech ran). Pierwszą z nich odniósł w bitwie pod Konarami k/Opatowa (16-25.V.1915). Postrzał wyłączył go z walki na dwa miesiące. Rowecki nie mogąc znieść szpitalnej bezczynności powrócił do pułku. Decyzja okazała się jednak przedwczesna: na jesieni niezaleczona rana dawała mu się tak bardzo we znaki, że odtransportowano go ponownie do szpitala (w Krakowie).

Po powrocie walczył też pod Koszyszczami (29.IX.-21.X.1915). Brał też udział w najkrwawszej bitwie Legionów pod Kostiuchnówką 4-6.VII.1916 - został wtedy ranny po raz drugi (w starciu z rosyjskim patrolem w nocy 6/7.VII). W czasie jego trzeciego pobytu w szpitalu po ranie odniesionej w 1917 r., nastąpił w Legionach tzw. kryzys przysięgowy. Oficerowie zostali internowani w Beniaminowie k/Zegrza. Po opuszczeniu murów szpitala (11.VII.1917.) Rowecki solidarnie dołączył do kolegów, pomimo tego, że uważał podjęte przez nich kroki za niewłaściwe. Zdaniem por. Roweckiego należało nadal brać aktywny udział w budowie wojska polskiego.

Dlatego przy najbliższej okazji, tj. 3.I.1918. wstąpił do zorganizowanej przez Niemców Polskiej Siły Zbrojnej (Polnische Wehrmacht), gdzie został instruktorem w Szkole Podchorążych w Ostrowii Mazowieckiej (komendantem jej był Marian Kukiel - późniejszy wybitny historyk wojskowości). W czasie swojej działalności instruktorskiej został mianowany porucznikiem; było to 1.VIII.1918. W Ostrowii Rowecki najpierw zajmował się wydawaniem skryptów (trzy były jego autorstwa) i materiałów dydaktycznych, a potem - 22.VIII.1918. - objął dowodzenie kompanią szkolną oraz prowadził wykłady z zakresu fortyfikacji. Oprócz tego sporo publikował na łamach "Wiadomości Polskich", "Wiarusa" i "Żołnierza Polskiego".

Do góry
WOJNA POLSKO-BOLSZEWICKA

Pod koniec 1918 r. stojąc na czele kilkuosobowego oddziału wziął w rejonie Sadowa do niewoli niemiecką kompanię (uhonorowany za to został Krzyżem Walecznych po raz drugi). Przebieg akcji był dość niezwykły: otóż Rowecki jeździł w nocy po lesie i wykrzykiwał głośno komendy do nieistniejących batalionów; kiedy w Niemcy poddali się w obliczu przytłaczającej przewagi liczebnej wroga, okazało się że skapitulowali przed kilkoma żołnierzami pod przebiegłym dowództwem por. Stefana Roweckiego.

Od końca roku 1918 do wiosny 1919 r. pełnił funkcję wykładowcy na kursie fortyfikacyjno-saperskim w Modlinie. Między IV.1919. a VI.1919. walczył na froncie wschodnim w 34. pułku piechoty. Od 16.VI.1919. do 9.XII.1919. studiował w Szkole Wojennej Sztabu Generalnego na I kursie, kończąc go z 8. lokatą (398,3 pkt. przy średniej kursu 360 pkt.) i awansując do stopnia kapitana Sztabu Generalnego. W czasie kursu odbył staż w Centralnej Szkole Podoficerskiej Kawalerii w Przemyślu. Po zakończeniu szkolenia i odebraniu dyplomu otrzymał nominację na szefa sekcji wyszkolenia i doświadczenia wojennego w Oddziale I. (organizacyjnym) Naczelnego Dowództwa.

Od 11.V.1920. przebywał w 1. Dywizji Piechoty Legionów. Tu m.in. miał za zadanie uporządkować rozbitą brygadę rezerwową oraz (od 25.VII.) dowodzić załogą Kowla. W tym okresie wsławił się także śmiałym i zręcznym wyjściem z rosyjskiego okrążenia w rejonie Łucka (potem został za to uhonorowany Krzyżem Walecznym po raz trzeci). VI.1920-IX.1920. to okres, kiedy Rowecki był szefem Oddziału II. (wywiadowczego) Dowództwa Frontu Południowo-Wschodniego, a potem Grupy Uderzeniowej gen. Edwarda Rydza-Śmigłego (na której to funkcji przebywał m.in. w czasie bitwy warszawskiej). W tym czasie otrzymał nominację na stopień majora, ze starszeństwem od dn. 1.IV.1920.

Od IX.1920. do XI.1920. pełnił funkcję szefa Oddziału III. (operacyjny) Dowództwa 4. Armii, a od XI.1920.-II.1921. szefa Oddziału II (wywiad). W tym też okresie spotkał się po raz pierwszy z pchor. Eugeniuszem Świerczewskim, który miał stać się w przyszłości współsprawcą zguby generała Grota-Roweckiego. Na razie jednak dowodził pociągiem propagandowym, a ze swoich obowiązków wywiązywał się tak sumiennie, że kpt. Rowecki napisał nawet wniosek o awansowanie pchor. E. Świerczewskiego do stopnia porucznika.

Pomiędzy kolejnymi bojami na froncie wschodnim, w roku 1920 kpt. Stefan Rowecki ożenił się z Haliną Sabiną z Paszkowskich, poznaną dwa lata wcześniej. Owocem ich małżeństwa była córka Irena - jedyne dziecko Stefana Roweckiego, która urodziła się w 1921 r.

Do góry
MIĘDZYWOJNIE
Kolejną funkcją jaką objął Rowecki było stanowisko szefa sekcji planów oraz zastępcy szefa Oddziału III. (operacyjnego) Naczelnego Dowództwa, które piastował od II.1921. do XI.1921.Następnie uczestniczył w kursie doszkolenia Wyższej Szkoły Wojennej w dniach 1.XI.1921.-1.X.1922. Po ukończeniu szkolenia - z 10. lokatą - kontynuował swoją działalność w Oddziale III-a Biura Ścisłej Rady Wojennej jako szef sekcji planów i sekcji ogólnej. Działał tutaj do 1930 r. Wszedł także w skład komisji, której zadaniem było ustalenie polskiej doktryny wojennej (eufemistycznie zwanej "doktryną operacyjną").

W roku 1922 jego waleczna postawa z okresu walki w 5. pułku piechoty Legionów doczekała się uhonorowania Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari (V. klasy); w tym samym roku (a konkretnie 10.I.) został odznaczony Krzyżem Walecznym czterokrotnie. Na przełomie 1922 i 1923 r. odbywał kilkumiesięczny staż w jednostce liniowej, którą był 41. pułk piechoty w Suwałkach.

Angażował się także w działalność naukowo-badawczą: od 1923 do IX.1926. kierował Wydziałem Naukowo-Wydawniczym Wojskowego Instytutu Naukowo-Wydawniczego. Pełnił równocześnie funkcję zastępcy szefa Instytutu płk. prof. Wacława Tokarza. To z inicjatywy Roweckiego i pod jego kierownictwem jako redaktora naczelnego, w 1924 r. zaczął ukazywać się "Przegląd Wojskowy" popularyzujący m.in. myśl wojskową armii obcych. Rowecki zasiadał również w komitetach redakcyjnych "Bellony", "Sapera i Inżyniera Wojskowego" a także "Przeglądu Kawaleryjskiego". Angażował się także w działalność Towarzystwa Wiedzy Obronnej, gdzie często występował z wykładami. Z zainteresowaniem śledził obcą myśl wojskową, często tłumaczył prace rosyjskie, niemiecki czy francuskie.

O zamachu majowym ppłk Rowecki nie wiedział wcześniej, a w czasie wydarzeń zachował neutralność. Jednak jakiś czas później, na przyjęciu wydanym w czerwcu 1926 na cześć prezydenta Mościckiego, wyznał Marszałkowi Piłsudskiemu, że gdyby w maju 1926 r. dowodził jednostką liniową to podążyłby z odsieczą prezydentowi. O osobowości Roweckiego niech świadczy fakt, że wyznanie to w żaden negatywny sposób nie zaważyło na jego późniejszej karierze wojskowej. Wręcz przeciwnie: 1.IX.1926. nominowany został na pierwszego oficera sztabu Inspektoratu Armii gen. dyw. Józefa Rybaka. Również w 1926 r. został mianowany podpułkownikiem dyplomowanym ze starszeństwem od 15.III.1924.

Także od pamiętnego roku 1926 rodzina Roweckich mogła zamieszkać w swoim własnym mieszkaniu w Warszawie, przy ul. Śmiałej 16. Stefan sprowadził również z Piotrkowa swoich rodziców, którzy zamieszkali z synem, synową i wnuczką. Ojciec Stefana był już ciężko chory i wymagał stałej opieki.

Warto przy okazji powiedzieć słów kilka o życiu pozasłużbowym ppłk. S. Roweckiego. Z radością poświęcał czas rodzinie - zwłaszcza córce Irenie. Lubił aktywnie odpoczywać: myślistwo (nie zrealizowanym marzeniem Roweckiego była wyprawa na afrykańskie safari lub w tajgi północnej Kanady), jazda na nartach (oczywiście w Zakopanem), pływanie, jeździectwo (czym w czasie służby w Lesznie zaskarbił sobie bezgraniczne uznanie sąsiedniego 17. pułku ułanów) były ulubionymi dyscyplinami sportu Roweckiego. Nie stronił też od lektury: uwielbiał książki historyczne i wojskowe. Bardzo lubił twórczość Wojciecha Kossaka i miał w domu kilka jego obrazów. Chętnie też poświęcał się dwóm mało bojowym pasjom: zbieraniu znaczków (kolekcjonowanym pieczołowicie jeszcze w dzieciństwie) oraz gromadzeniu motyli. Był stałym bywalcem popularnego warszawskiego lokalu "Adria". Bywał tam również w czasie swych rzadkich wizyt w Warszawie w czasie późniejszej służby w Lesznie, Czortkowie, czy w Kielcach.

14.I.1930. został Rowecki dowódcą 55. pułku piechoty w Lesznie Wielkopolskim, co poczytywał sobie za duże wyróżnienie. W tym samym roku odbył wraz z rodziną wycieczkę do Paryża. W czasie służby w Lesznie został mianowany pułkownikiem dyplomowanym - stało się to 1.I.1932. W roku 1932 Rowecki ożenił się - po raz drugi w swoim życiu. Tym razem jego wybranką stała się Eugenia z Fedorowiczów (primo voto Borzychowska). Podwładni z okresu służby w 55. pułku zgodnie twierdzą, że był bardzo wymagający ale sprawiedliwy, a każde działanie pod jego dowództwem miało swój konkretny, przemyślany cel. Płk Rowecki nie znosił przysłowiowego malowania trawy na zielono. Dbał też o kadrę oficerską i podoficerską interesując się życiem swoich podwładnych. Nierzadko przymykał oko na wygłupy młodych podoficerów lub kursantów z pułkowej szkoły podchorążych.

Rowecki darzył dużym szacunkiem tradycje bojowe pułku i dlatego pod jego kierunkiem zorganizowana została sala pamięci 55. pułku piechoty, a każdy z nowoprzybyłych był zaznajamiany z chlubną historią pułku. W jednostce z inicjatywy pułkownika zorganizowano także zasobną bibliotekę. Stefan Rowecki roztaczał też troskliwą opiekę nad chłopcami z militarnych kursów Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Po podniesieniu poziomu wyszkolenia 55. pułku na szczebel najlepszej jednostki 14 Dywizji Piechoty zakończył służbę 25.XI.1935.

Dwa miesiące później, na początku 1936 r., przejął dowództwo Brygady Korpusu Ochrony Pogranicza "Podole" z siedzibą w Czortkowie; efektem działań Roweckiego było podniesieni Brygady do poziomu elity KOPu. Podobnie jak w Lesznie dbał o warunki bytowe oficerów i żołnierzy (np. polecił zatrudnić cywilnych kucharzy, zorganizował kursy kulinarne dla żołnierz przebywających na strażnicach, zadbał o to by na strażnicach cały czas była gorąca kawa oraz by KOPistom powracającym z patroli miał kto suszyć mundury etc.), metody dowodzenia w jednostce, poziom wyszkolenia, rozwój zawodowy dowódców.

W czasie, gdy dowodził Brygadą, 28.IX.1936 wraz z grupą innych oficerów został płk Rowecki odznaczony Krzyżem Oficerskim francuskiej Legii Honorowej. Służąc na Kresach często bywał we Lwowie; tam poznał gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, z którym los miał go jeszcze zetknąć, ale w zgoła odmiennych okolicznościach. W tym samym 1936 roku zmarła matka Stefana Roweckiego - spoczęła na warszawskich Powązkach. Rok ten również zakończył się mało pomyślnie dla pułkownika - w czasie polowania postrzelił on przypadkowo chłopca z nagonki. Choć zrobiło się spore zamieszane wokół całej sprawy, wkrótce problem został załatwiony pomiędzy zainteresowany, a płk dypl. Rowecki musiał ostatecznie zapłacić tylko odszkodowanie postrzelonemu. Ostatecznie jednak, po 2 latach, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku funkcję dowódcy brygady przekazał Stefan Rowecki w dniu 15.III.1938.

Państwo Roweccy wkrótce zamieszkali w kamienicy niedaleko dworca w Kielcach. Kolejna przeprowadzka miała miejsce dlatego, że 21.IV.1938. ojciec rodziny objął funkcję dowódcy piechoty dywizyjnej, a co za tym idzie stanowisku zastępcy dowódcy 2. Dywizji Piechoty Legionów w Kielcach. W IV.1939. wziął udział w kursie dowódców artylerii w Toruniu. Po zakończeniu kursu powierzono Roweckiemu misję formowania Warszawskiej Brygady Pancerno - Motorowej; było to 10.VI.1939.

Nominacja ta była pewną niespodzianką dla Roweckiego: przewidywał on bowiem, że naturalnym tokiem awansu obejmie dowództwo którejś z dywizji piechoty. Stało się jednak inaczej, a powodów takiej decyzji Naczelnego dowództwa można się tylko domyślać; można jednak przypuszczać, że wybitne i wszechstronne uzdolnienia (zwłaszcza dowódcze i organizacyjne) Roweckiego nie pozostały bez wpływu na nią. Wszak dopiero wtedy rodziła się polska broń pancerna i jej akuszerami mogli być tylko wybitni i utalentowani oficerowie pokroju płk dypl. S. Maczka lub płk dypl. S. Roweckiego.

Prace organizacyjne przebiegały w WBPanc-Mot powoli i opornie, acz metodycznie. Co prawda braków w wyszkoleniu i zgraniu pododdziałów, oddziałów i całości brygady nie można było nadrobić w żaden sposób, ale dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu dowódcy brygady i jego sztabu, pod koniec sierpnia coraz bardziej krzepła w swojej pancerno-motorowej masie Warszawska Brygada.

Do góry
KAMPANIA WRZEŚNIOWA

Kiedy 1.IX.1939 na Polskę spadły pierwsze bomby oddziały brygady kończyły koncentrację w rejonie Solca. Tu pozostawała ona w dyspozycji Naczelnego Dowództwa kończąc kompletowanie etatów sprzętowych i personalnych. Wobec sukcesów Wehrmachtu w rejonie Częstochowy ND poleciło 3.IX. płk dypl. S. Roweckiemu wraz z brygadą dozorować przeprawy na Wiśle na odcinku Sandomierz - Góra Kalwaria.

3/4.IX. Warszawska Brygada Pancerno - Motorowa rozpoczęła nocny marsz w wyznaczony rejon. Przedsiębiorczy pułkownik odwiedził Dęblin, gdzie pomimo zniszczenia infrastruktury lotniska udało mu się odnaleźć jeden sprawny samolot oraz pilota gotowego do służby. Przez kolejne dni pilot ten wykonał kilka lotów rozpoznawczych przed frontem brygady pozwalając dowódcy na precyzyjną orientację w pasie działania.

Na początku swojego dozorowania brygada stoczyła zwycięską potyczkę z elementami niemieckiej 29. Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej.

12.IX. Wisłę w rejonie Księżomierza próbowała forsować niemiecka 4. Dywizja Piechoty. WBPanc-Mot wyprowadziła śmiałe przeciwuderzenie zakończone sukcesem i odrzuceniem Niemców z powrotem za rzekę. Wkrótce jednak gen. T. Piskor polecił brygadzie wycofać się w kierunku Kraśnika, a następnie na Frampol.

14.IX. brygada w ciężkich bojach broniła przepraw przez Wisłę pod Annopolem.

Wkrótce pierścień okrążenia zaczął się coraz bardziej zaciskać na polskich siłach gen. Piskora zgrupowanych w rejonie Tomaszowa. W tej sytuacji generał opracował plan, w myśl którego WBPanc-Mot brawurowym atakiem na Tomaszów i pobiciem elementów niemieckiej 4. dywizji Pancernej miała otworzyć pozostałym jednostkom polskim (21. DPGór, 22. DPGór, 23. DP, 55. DP., Krakowska BK) drogę na Lwów.

Pierwsze natarcie na Tomaszów Lubelski wyszło 18.IX. między godz. 5:00 i 7:30 w rejonie Tarnawatki; brygada posuwała się po dwóch osiach. Jednak w obliczu umocnionego i przygotowanego do obrony niemieckiego XXII. Korpusu Pancernego śmiały atak WBPanc-Mot załamał się. Drugi atak wykonano w nocy 18/19.IX. - był to pierwszy w historii broni pancernej ataki czołgów nocą. Choć początkowo obiecujące i to natarcie zakończyło się niepowodzeniem. Trzeci atak na Tomaszów odbył się już bez udziału przetrzebionej brygady. I on nie przyniósł sukcesu.

W obliczu beznadziejności sytuacji gen. T. Piskor na zwołanej dla oficerów odprawie ogłosił, że zamierza poddać dowodzone przez siebie zgrupowanie. Płk Rowecki nie miał najmniejszego zamiaru iść do niewoli: wiedział, że choć kampania wrześniowa jest przegrana to do zakończenia wojny jeszcze daleko. Miał zamiar przedostać się na Zachód i tam walczyć z Niemcami. W tej sytuacji polecił żołnierzom swojej brygady zniszczyć sprzęt i pojedynczo lub małymi grupami przedzierać się z okrążenia. Tak przestała istnieć Warszawska Brygada Pancerno - Motorowa, która choć była najmłodszą wielką jednostką Wojska Polskiego i nie mogła być nawet porównana ze swoją starszą, siostrzaną brygadą o numerze "10" i nigdy nie ukończyła formowania, to jednak przez trzy tygodnie z powodzeniem biła Niemców. 20.IX.1939 żołnierze i oficerowie podjęli - w większości udane - próby ucieczki z kotła pod Tomaszowem.

Płk dypl Stefan Rowecki wraz z kilkoma oficerami podążył ku Warszawie. Początkowo poruszali się jednym ze sztabowych samochodów, wkrótce jednak w rejonie Tarnawatki zakupili wóz z parą koni oraz cywilne ubrania (Stefan Rowecki występował teraz w tabaczkowego koloru, przykrótkawym, głupio wyglądającym ubraniu sportowym). Po przeistoczeniu się w cywili grupa jadąc bocznymi drogami, podążyła ku Olszynom k/Warszawy, gdzie mieszkała rodzina Królikowskich - krewnych Stefana Roweckiego. W drodze byli zatrzymywani przez wojska niemieckie, ale aresztowani zostali tylko dwaj towarzysze, dla których brakło ubrań cywilnych i chodzili w mundurach szeregowych; Rowecki i reszta grupy podawała się za powracających uciekinierów z Warszawy i dlatego zostali przepuszczenie przez patrol niemiecki.

W Olszynach stanęli ok. 30.IX. i z pomocą krewnych uzyskali w pobliskim Urzędzie Gminy dokumenty na fałszywe nazwiska. Tym sposobem Stefan Rowecki został Pawłem Nowakiem (innymi nazwiskami jakich później używał w okresie konspiracji były: Jan Sokołowski, Józef Sokołowski, Józef Okołowski, Jerzy Malinowski i wiele innych). Wyposażeni w fałszywe dokumenty ruszyli do Warszawy.

Do góry
W KONSPIRACJI

Stefan Rowecki vel. Paweł Nowak przewidywał zdobycie środków materialnych, które mogłyby zabezpieczyć byt córce oraz żonie, a następnie przedostanie się na Zachód, aby wstąpić do Polskich Sił Zbrojnych. W połowie października (jak pisze sam "Torwid" - około 15.X.) skontaktował się on z gen. bryg. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim ps. "Torwid" z prośbą, by ten ułatwił mu przedostanie się na Zachód. Generał natomiast usiłował przekonać obywatela "Nowaka" aby włączył się w działalność Służby Zwycięstwu Polski. Rowecki nie zgodził się tłumacząc, że praca konspiracyjna to działalność z pogranicza polityki, a on jest oficerem liniowym.

Ostatecznie, po przedstawieniu przez "Torwida" swoich upoważnień oraz zadeklarowaniu przez niego, że weźmie na siebie całą społeczno-polityczną stronę konspiracji zgodził się Rowecki zostać szefem sztabu SZP, biorąc na siebie wyłącznie zadania wojskowe. Tak oto wkroczył na konspiracyjną ścieżkę wojenną człowiek, który później używał takich pseudonimów jak "Jan", "Grabica", "Tur" (tych trzech używał w stosunkach wewnętrznych ZWZ-AK), "Inżynier", "Rakoń" (tak był tytułowany przez gen. br. W. Sikorskiego), "Kalina" (tak sygnował depesze do Londynu), "Dulęba" i oczywiście "Grot" (tym pseudonimem podpisywał dokumenty publikowane na zewnątrz). Gdzieś na początku swojej służby w SZP, płk dypl. Rowecki wyrył na framudze jednego z konspiracyjnych lokal (przy ul. Piusa XI.) przewidywaną datę zakończenia wojny: "1944".

Z chwilą przejścia do działalności konspiracyjnej, płk dypl. Rowecki - postać znana w stolicy - musiał zmienić nieco wygląd. Dbał więc o to by stale mieć krótkie włosy, zapuścił wąsy i zaczął używać okularów. Po mieście poruszał się podpierając na lasce, stwarzając tym pozory starszego człowieka. Na marginesie warto dodać, że laska była w środku wydrążona i "Grot" często nosił w niej tajne dokumenty.

Na mocy "Instrukcji dla Obywatela Rakonia" podpisanej 4.XII.1939. w Paryżu przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, Stefan Rowecki został mianowany dowódcą Obszaru nr 1 (warszawskie, lubelski, łódzkie, część białostockiego) powołanego na miejsce SZP Związku Walki Zbrojnej; otrzymał także szerokie uprawnienia w zakresie mianowania komendantów Obszarów nr 4 (Kraków), nr 5 (Poznań), nr 6 (Toruń). 16.I.1940. mianowano Roweckiego komendantem ZWZ na terenie okupacji niemieckiej.

Pod koniec roku 1939 i w pierwszej połowie 1940, ZWZ nawiązał kontakt z oddziałem mjr. Henryka Dobrzańskiego "Hubala". Choć wstępnie "Hubal" podporządkował się zwierzchnictwu Roweckiego, to finalnie drogi ZWZ i Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego rozeszły się. Metody walki hubalczyków oraz koncepcja działania ZWZ zupełnie do siebie nie przystawały - zaowocowało to wieloma nieporozumieniami, by nie rzec wzajemną niechęcią. "Hubal" był doceniany przez Roweckiego jako świetny zagończyk, ale irytowała Komendanta Głównego jego niefrasobliwość w działaniu.

Rozkazem z dn. 8.II.1940. Naczelny Wódz podporządkowywał wszystkie istniejące na terenie kraju organizacje wojskowe Roweckiemu, który od tej chwili występował już jako Komendant Główny Związku Walki Zbrojnej. Choć stwierdzenie o podporządkowaniu było tylko stwierdzeniem formalnym to jasno określało pozycję "Grota" oraz wytyczało ważny kierunek w jego działaniach: tzw. akcję scaleniową. Akcja scaleniowa osobiście nadzorowana przez Roweckiego zakończyła się wielkim sukcesem - pod sztandarami ZWZ-AK stanęły prawie wszystkie ważniejsze polskie organizacje konspiracyjne (piszę o "polskich" organizacjach, a zatem słowa te nie dotyczą sowieckich koni trojańskich o skrótach AL czy GL).

Objęcie przez "Obywatela Rakonia" funkcji głównodowodzącego spowodowało, że nie mógł już unikać działania na polu społeczno-politycznym. Jeśli chodzi o sympatie polityczne samego Stefana Roweckiego to należałoby je określić jako centrolewicowe, z punktem ciężkości przesuniętym na lewą stronę; trzeba jednak pamiętać, że "Grot" jednak nie krył swojego zdecydowanie i jednoznacznie negatywnego stosunku do komunizmu. Niezależnie od prywatnych poglądów politycznych, potrafił "Grot" po partnersku współpracować z przedstawicielami wszystkich opcji ideologicznych. Różnymi środkami Stefan Rowecki nie tylko umiał wciągnąć polityków do wspólnego tworzenia Polskiego Państwa Podziemnego, ale także umiejętnie i bezkompromisowo opierał się wszelkim rozgrywkom zakulisowym, których celem było osłabienie jego pozycji jako dowódcy. Dużym szacunkiem jako Naczelnego Wodza darzył Władysława Sikorskiego.

W czasie swojej służby przyczynił się do powołania Politycznego Komitetu Porozumiewawczego, wiosną 1940 r. utworzył Związek Odwetu (przekształcony w XI.1942. w "Kedyw" - Kierownictwo Dywersji), współtworzył zasady i metody działania propagandy, kierował organizacją łączności i wywiadu oraz partycypował w przygotowywaniu planów operacyjnych powstania powszechnego. Dotychczasowa postawa żołnierska Roweckiego została uhonorowana 26.V.1940 - został wtedy awansowany do stopnia generała brygady. Tydzień później: dnia 30.VI.1940. Rowecki został ostatecznie mianowany Komendantem Głównym Związku Walki Zbrojnej - odtąd jego przełożonym był bezpośrednio Naczelny Wódz.

Przewidujący dowódca już pod koniec roku 1940 powołał do działania Wojskowy Korpus Służby Bezpieczeństwa dla Ziem Nowych (czyli Odzyskanych) - jak widać Rowecki wybiegał myślami i planami daleko w przód.

Od roku 1940 pozostawał w separacji z żoną Eugenią.

W pierwszych dniach listopada roku 1941 komendant ZWZ odbył potajemne spotkanie z marszałkiem Edwardem Rydzem-Śmigłym. Przebieg rozmowy i poruszane tematy pozostają do dziś tajemnicą.

Kilka miesięcy później: 14.II.1942. po przemianowaniu ZWZ na Armię Krajową "Grot" został powołany na funkcję Dowódcy Armii Krajowej lub inaczej: Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju. Na jesieni 1942 r. objął dowodzenie Kierownictwem Walki Konspiracyjnej, podejmując jednocześnie decyzję o zintensyfikowaniu walki zbrojnej i dywersyjnej. Pod koniec roku 1942 r. gen. "Grotowi" zaczęły doskwierać dolegliwości wątroby. W uznaniu zasług na polu walki konspiracyjnej, gen. br. W. Sikorski odznaczył "Grota" Krzyżem Walecznych po raz pierwszy, drugi, trzeci i czwarty; miało to miejsce 1.V.1943. Tym samym "Grot" dwa razy odznaczony czterokrotnie KW stał się jedynym oficerem w historii posiadającym to odznaczenie w liczbie osiem.

Sporą niechęcią darzył dowódca AK wszelkie koncepcje ochrony swojej osoby przy pomocy żołnierzy AK. Jedynym do zaakceptowania przez niego modelem ochrony był osobisty adiutant generała: Ryszard Jamontt-Krzywicki ps. "Szymon". Do "Szymona" miał bezgraniczne zaufanie. W czasie spotkań w lokalach konspiracyjnych "Szymon" stanowił ubezpieczenie wewnątrz lokalu, a dodatkowo całość ochraniało na zewnątrz jeszcze, najczęściej dwóch żołnierzy AK: Jan Milewski oraz Jerzy Nowakowski ps. "Jureczek". Specyficznym znakiem firmowym "Szymona" był adapter - bardzo często nosił go z sobą, ale nie dlatego, że był szczególnie zapalonym miłośnikiem muzyki. Rzecz w tym, że adapter krył w swoich wnętrznościach 9 mm pistolety Vis wraz z amunicją.

Lokale w których Rowecki spotykał się z rozmaitymi ludźmi zawsze były starannie dobierane, a następnie kontrolowane przez ludzi z ochrony Komendy Głównej ZWZ-AK, zwłaszcza pod kątem możliwości ucieczki. Niejednokrotnie bowiem "Grot" musiał wycofywać się z zagrożonego lokalu; co charakterystyczne zawsze przodem puszczał wszystkich zgromadzonych i - niczym kapitan tonącego okrętu - z zagrożonego lokalu wychodził jako ostatni.

Jeśli chodzi o inne osiągnięcia na polu swojej działalności, gen. "Grot" mógł się poszczycić zorganizowaniem dwóch kluczowych systemów w Polskim Państwie Podziemnym, tj. dowodzenia i łączności (kurierzy, radio, zrzuty, mosty lotnicze itp.). Pozwalało to na sprawne funkcjonowanie konspiracyjnego organizmu państwowego. Stefan Rowecki dbał też o systematyczny rozwój oczu i uszu Armii Krajowej czyli wywiadu. Wiarygodność oraz wartość merytoryczna raportów szpiegowskich Armii Krajowej nie miała sobie równych wśród aliantów. Siatka wywiadowcza ZWZ-AK rozciągała się nawet na Rzeszę, nie wyłączając serca Niemiec - Berlina.

Ważną sferą działalności AK było też uruchomienia organizacji "Wachlarza", który to sukces również należy zapisać na konto legendarnego "Grota". "Wachlarz" zajmował się szeroko pojętą dywersją i sabotażem (ze szczególnym uwzględnieniem szlaków komunikacyjnych i dróg zaopatrzenia Wehrmachtu) na obszarach na Wschód od Warszawy.

Rowecki patronował też organizowaniu Samoobrony przed Ukraińską Powstańczą Armią na Kresach Wschodnich.

Świadom ponadto roli propagandy wojennej położył też podwaliny pod nowoczesną wojnę psychologiczną, animując tzw. Akcję "N". Koncepcja polegała zasadniczo na redagowaniu ulotek, czasopism i broszur w języku niemieckim w celu obniżania morale żołnierzy i społeczeństwa niemieckiego. Ważną cechą tej literatury propagandowej było stylizowanie jej na wydawnictwa niemieckiej opozycji, co stanowiło o podniesieniu wiarygodności tekstów. W ich opracowaniu uczestniczyli najlepsi polscy germaniści i znawcy kultury niemieckiej. Akcja "N" była objęta tak ścisłą tajemnicą, że często berlińska placówka wywiadu AK przysyłała ulotki "N" raportując o rodzącej się w łonie Wehrmachtu opozycji!

Do góry
ARESZTOWANIE
Legendarny "Grot" będący na ustach całego udręczonego okupacją kraju musiał szybko zwrócić na siebie uwagę Gestapo. Na przełomie roku 1942/43 z Londynu zaczęły docierać do KG AK coraz poważniejsze ostrzeżenia: Gestapo było coraz bliżej złapania "Grota" (m.in. agenci w całej Warszawie posiadali przedwojenne zdjęcia Roweckiego i na ich podstawie próbowali wpaść na trop dowódcy AK). Naczelne Dowództwo próbowało nawet namówić "Grota" do ewakuacji na Zachód. Nietrudno się domyślić, że Rowecki odrzucił ofertę. W okolicznościach nie do końca dziś wyjaśnionych, dnia 30.VI.1943. został aresztowany przez Gestapo w lokalu przy ul. Spiskiej 14/10 w Warszawie. Wszystko jednak zdaje się wskazywać, że bieg wydarzeń przedstawiał się następująco (może dokładniejszej odpowiedzi na pytanie jak było naprawdę, będzie potrafiła udzielić Szczecińska Delegatura Instytutu Pamięci Narodowej, która od 2003 r. prowadzi w tej sprawie śledztwo).

Od roku 1942 w łonie Armii Krajowej działała trzyosobowa grupa zdrajców, której udało się doprowadzić do aresztowania około 200 żołnierzy i oficerów AK, głównie z wywiadu. Tercet ten egzotyczny stanowili: Eugeniusz Świerczewski ps. "Gens" (znający Roweckiego jeszcze z okresu wojny polsko-bolszewickiej), szwagier "Gensa" Ludwik Kalkstein ps. "Hanka" oraz jego żona Blanka Kaczorowska. Grupa była prowadzona przez SS-Untersturmfuhrera (podporucznika) Ericha Mertena w ramach tzw. Rollkommando - jednostki, której główny zadaniem była eliminacja najważniejszych oficerów AK. Działania Rollkommando ukierunkowane w konkretnym celu oraz fakt, że "Gens" znał Roweckiego zarówno z 1920 r. jak i międzywojnia, systematycznie prowadziły ku "Grotowi", który na tarczy ostrzeliwanej przez Niemców był przysłowiową dziesiątką.

Noc 29/30.VI.1943 spędził Rowecki w lokalu przy ul. Topiel na warszawskim Powiślu. Dnia następnego o godz. 10:00 miał odbyć naradę z oficerami sztabu przy ul. Barskiej 5. W drodze na spotkanie, kilka minut przed dziewiątą, spotkał się jeszcze ze swoją łączniczką: Elżbietą Prądzyńską-Zboińską ps. "Ela". Było to na rogu ulic Niemcewicza i Tarczyńskiej; generał przyjechał tramwajem, a następnie odbyli wspólnie z "Elą" krótki spacer. W czasie spaceru łączniczką przekazała "Grotowi" paczkę z 15 000 dolarów; rozmawiali też o pogarszającym się stanie zdrowia generała i zmęczeniu pracą. Rowecki zamierzał na kilka dni wyjechać z Warszawy i odpocząć. Zmęczenie pracą nie przeszkadzało mu jednak być w doskonałym humorze. Stefan Rowecki pożegnał się z "Elą", pomachał jej jeszcze i ruszył w stronę mieszkania przy ul. Spiskiej.

Nie wiedział jednak, że od już od momentu wsiadania do tramwaju na Powiślu był obserwowany przez AKowskiego renegata - Eugeniusza Świerczewskiego ps. "Gens"". "Gens" wsiadł za "Grotem" do tramwaju (aby nie być rozpoznanym jechał w drugim wagonie), następnie obserwował z ukrycia przebieg spotkania generała z łączniczką, by w końcu ruszyć za dowódcą AK w stronę lokalu przy Spiskiej.

Stefan Rowecki skierował swoje kroki na Spiską 14/10, aby wymienić dokumenty tożsamości na inne. Kiedy zdrajca zobaczył generała znikającego w bramie czym prędzej skorzystał z najbliższego telefonu, na placu Narutowicza, aby zawiadomić swoich mocodawców o tym, że odnalazł legendarnego i nieuchwytnego dotąd "Grota". Niemcy nie dali na siebie długo czekać. Około godziny 9:20 na ul. Spiską z obydwu stron wpadło siedemnaście ciężarówek wyładowanych policją. Okoliczne kamienice szybko i sprawnie zostały otoczone, a na dachach ustawiono stanowiska ckm.

Z domów przy ul. Spiskiej zaczęto wyprowadzać mieszkańców, selekcjonując ich na kobiety z dziećmi oraz mężczyzn - było widać, że Niemcy szukają kogoś bardzo konkretnego. Wyprowadzony został również Jerzy Malinowski mieszkający na pierwszym piętrze domu przy ul. Spiskiej 14, pod numerem mieszkania 10. Dowodzący akcją SS-Untersturmfuhrer Erich Merten musiał tylko raz rzucić okiem na trzymaną fotografię, aby upewnić się, że obywatel Malinowski w rzeczywistości jest gen. bryg. Stefanem Roweckim ps. "Grot" - dowódcą potężnej Armii Krajowej. Na stwierdzenie tego faktu przez Mertena, Rowecki tylko skinął głową i zakuty w kajdanach został odprowadzony do samochodu.

Pod eskortą przewieziono go na al. Szucha. Radość ze zdobyczy okazała się tak wielka, że nawet nie przeszukano dokładnie samego mieszkania pod numerem dziesiątym; był to błąd ponieważ mogliby Niemcy okrasić swoją wiktorię dużą liczbą tajnych szkiców, wykresów i wykazów, planów, pewną sumą pieniędzy, dziewięcioma krążkami złota oraz pistoletem Colt z amunicją, które to dobra były ukryte w skrytkach. Kilka dni później lokal został "wysprzątany" przez żołnierzy z referatu "998" AKowskiego kontrwywiadu.

Około południa cała Warszawa huczała już od plotek na temat aresztowania generała. W KG AK zapanowała gorączkowa atmosfera. Pojawiły się propozycje akcji zbrojnej, której celem byłoby odbicie dowódcy. Tymczasem Niemcy fetowali zwycięstwo: na Szucha panowała podniosła atmosfera i co chwilę pojawiali się kolejni oficerowie Wehrmachtu i SS aby cieszyć oczy zdobyczą. Trzeba przy tym podkreślić, że Rowecki był traktowany z należnymi honorami oraz mieszaniną szacunku i respektu. Natychmiast też wzmocniono ochronę. Rowecki był na Szucha kilkakrotnie przesłuchiwany, ale ze względu na swą rangę uniknął typowych metod Gestapo.

Aby nie stwarzać podziemiu okazji do zbrojnego odbicia dowódcy AK, w nocy 30.VI./1.VII. generał został drogą lotniczą przetransportowany do Berlina, gdzie osadzono go w centralnym więzieniu berlińskim przy Aleksander Platz. Gestapowcy bardzo gorliwie starali się popełniać niedyskrecje na temat wywiezienia "Grota" do Niemiec, aby uniknąć akcji AKowców.


ŚMIERĆ
W Berlinie sprawę gen. bryg. S. Roweckiego prowadził SS-Sturmbannfuhrer (major) Harro Thomsen - szef referatu IV B2b RSHA zajmującego się polskim podziemiem. Kilkakrotnie "Grot" był przesłuchiwany w centrali Gestapo pod sławnym adresem Prinz-Albrecht-Strasse 8. Tu również generał był traktowany z odpowiednim szacunkiem i przesłuchanie przebiegało raczej w atmosferze rozmowy. Po dwóch tygodniach badań, tj. 16.VII.1943 Stefan Rowecki stanął w murach obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen.

"Grot" był zaliczony do kategorii tzw. Ehrenhaftlig czyli VIPów. W związku z tym przetrzymywany był w odizolowanej części obozu przeznaczonej dla ważnych więźniów - w tzw. Zellenbau. W Zellenbau był trzymany w celi nr 71. Często odwiedzał go Harro Thomsen. Kilkakrotnie generał był też wywożony na przesłuchania do Berlina. Zamierzał nawet wykorzystać to jako możliwość ucieczki, ułożył nawet konkretny plan i zaczął go realizować.

Otóż pewien przychylny Polakom dyplomata z berlińskiego poselstwa Mandżukuo przekupił konwojentów. Kiedy samochód, którym wieziony będzie Rowecki, znajdzie się w Berlinie generał wyskoczy z niego (gdy ten zwolni na zakręcie), a strażnicy zareagują niewystarczająco dynamicznie. Zbieg ucieknie do chronionego immunitetem dyplomatycznym mieszkania posła Mandżukuo. Plan zaczął być realizowany gdy tymczasem okazało się, że... niespodziewanie zwiększono liczbę konwojentów do 12. Ucieczka nie mogła się udać. Rowecki zrezygnował.

W celi, w której przebywał generał znajdowało się łóżko, stołek i kibel (to najwłaściwsze określenie) oraz niewielkie, zakratowane okno. Dzień rozpoczynał się pobudką o 5:00, a kończył ogłoszeniem ciszy nocnej o 21:00. Generał przebywał w obozie w cywilnym ubraniu. Strażnicy Zellenbau nie wiedzieli - ze względów bezpieczeństwa - kto jest w nim więziony. Nieco lepiej poinformowany był dowódca bunkra - SS-Hauptscharfuhrer (starszy sierżant) Kurt Eccarius.

Stefan Rowecki kilkakrotnie pisał listy do rodziny. Były one dostarczane przez dwóch smutnych panów w cywilnych ubraniach (i z legitymacjami Gestapo w kieszeniach) do kuzynki generała Haliny Królikowskiej, mieszkającej w podwarszawskich Olszynach. Łącznie otrzymała ona sześć listów: pierwszy w połowie lipca 1943 r., kolejny 27.XII., a następne w marcu, kwietniu i maju 1944 r. Szósty i ostatni list dotarł 24.VI.1944 i nosił datę 27.V. Rodzina zwrotną drogą posyłała mu również listy oraz paczki żywnościowe i z drobiazgami codziennego użytku.

Stefan Rowecki, nie wiedząc o tym niestety, 1.I.1944 został mianowany generałem dywizji. Był to ostatni gest na jaki mógł się zdobyć rząd emigracyjny; fiaskiem bowiem zakończyły się próby nakłonienia Brytyjczyków do przeprowadzania wymiany więźniów za generała "Grota".

Jeśli nie liczyć przesłuchań, czas upływał Roweckiemu na korzystaniu z więziennego spacernika, rozmowach ze współwięźniami przez ścianę albo okno, a także na pisaniu. Generał bowiem zabrał się za spisywanie swoich wspomnień z okresu pierwszej wojny światowej, wojny polsko-bolszewickiej i kampanii wrześniowej. Napisał również dwa testamenty: adresatem pierwszego była rodzina, drugiego - żołnierze Armii Krajowej.

Warto też dodać, że w obozie znacząco pogorszył się stan zdrowia Stefana Roweckiego. Jeden ze współwięźniów - lekarz, po powierzchownym zbadaniu "Grota" stwierdził u niego kamienie żółciowe. Niemcy nie spieszyli się z wydawaniem Roweckiemu środków przeciwbólowych. Choć ból doskwierał generałowi, to ten nie tracił dobrego humoru - jak wspominają współwięźniowie.

Rozmowy i przesłuchania prowadzone przez SS-Sturmbannfuhrera Harro Thomsena miały jeden strategiczny cel: doprowadzić do tego, aby Rowecki uznał wroga w Armii Czerwonej (która metodycznie zbliżała się do przedwojennych granic RP) i wydał rozkaz Armii Krajowej, by ta stanęła u boku Wehrmachtu do walki z sowietami. Nie trzeba chyba opisywać stosunku generała do takich propozycji. Mimo to Thomsen nie tracą nadziei, kontynuował swoją pracę.

Okoliczności śmierci i miejsce pochówku generała do dziś otulone są szczelną zasłoną tajemnicy i niewykluczone, że nigdy ich nie poznamy - wszelka dokumentacja Gestapo związana ze sprawą generała "Grota" spłonęła (jak utrzymuje Thomsen) w czasie oblężenia Berlina w kwietniu 1945 r. Najbardziej prawdopodobna wersja zdarzeń mówi, że kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, próbowano Roweckiego z jeszcze większą intensywnością namówić do współpracy, a konkretnie do wydania rozkazu o zaprzestaniu walk. Wobec niezmiennie jednoznacznej postawy generała, a tym samym absolutnej nieprzydatności, Reichsfuhrer SS Heinrich Himmler polecił telefonicznie zgładzić gen. dyw. Stefana Roweckiego. Wszystkie dostępne poszlaki wskazują na to, że generał zamordowany w pierwszym tygodniu Powstania, tj. między 2 i 7 sierpnia 1944 r.

Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że Aleksander Grochowski - znajomy Roweckiego z czasów jego służby w 55. pułku - utrzymywał, że widział go żywego w obozie jeszcze w lutym 1945 r.

Tak oto - Wielkim Znakiem Zapytania - kończą się 49-letnie dzieje jednego z najwybitniejszych synów Rzeczypospolitej.

Do góry
ODZNACZENIA
Generał Rowecki w czasie swojej długiej służby został wielokrotnie odznaczony. Mało tego - wybitne dokonania "Grota" zostały docenione także po śmierci: sporo odrerów przyznano Roweckiemu pośmiertnie. Gdyby dziś Stefan Rowecki mógł stanąć w galowym mundurze przy wszystkich odznaczeniach byłby to zaiste imponujący widok. W istniejących biografiach wymienia się najczęściej tylko Krzyże Walecznych (których Rowecki zdobył aż 8, stając się tym samym swoistym rekordzistą w historii Wojska polskiego) i Virtuti Militari. Tutaj można zapoznać się z pełnym spisem odznaczeń przyznanych Roweckiemu na przestrzeni minionych lat.


Alex Lech Bajan
Polish American from Washington DC
CEO
Email: polonia@raqport.com
RAQport Inc.
2004 North Monroe Street
Arlington Virginia 22207
Washington DC Area
USA
TEL: 703-528-0114
TEL2: 703-652-0993

No comments: